Prawosławny Ordynariat Wojska Polskiego
Co w takim razie oznacza odwieczna wiara? Na co, ku komu jest skierowana? Co człowiek zawarł w najbardziej tajemniczym i niewytłumaczalnym słowie „Bóg”?
Do tej pory rozmawialiśmy o pierwszych dwóch słowach stwierdzenia „(Ja) wierzę w Boga”. O „ja”, od którego się zaczyna, i o wierze, którą wyznaje to „ja”. O wierze mówiliśmy, że jest to przede wszystkim rodzaj oddania się czy samopoświęcenia, które możliwe jest tylko wtedy, gdy ktoś zrozumie, komu może się oddać. Tak jak w przypadku miłości, która rozpala się w naszych duszach wraz z pojawieniem się ukochanej osoby. Umiłowanego jednak widzimy, a kiedy widzimy, rozpoznajemy, a kiedy rozpoznajemy - kochamy. Boga natomiast „nikt z ludzi nie widział”.
Czy oznacza to, że Go czujemy? Tutaj ujawnia się ubóstwo i bezradność naszych słów wobec wyrażenia tego, co najważniejsze, a pozostające zarazem również i niewysłowione. Jest bowiem całkiem oczywiste, że słowo „czuć” może oznaczać tak wiele różnych stanów i nastrojów, że one same nie mogą wyrazić naszego postrzegania Boga. Tak, niewątpliwie czujemy Boga, ale to uczucie jest dogłębnie odmienne od wszystkich innych naszych uczuć, będąc w stosunku do nich zupełnie innej natury. Uczucia są bowiem pod wieloma względami podobne do gustów, a o gustach się nie dyskutuje. Jeden lubi jedną rzecz, inny - inną, jeden czuje w taki sposób, inny w inny. Jeśli wiara jest jednym z tych ulotnych uczuć, jeśli zależy od naszych przemijających emocji, to naprawdę nie możesz się o nią spierać.
A właśnie do redukcji wiary do subiektywnego odczucia i ulotnej emocji uciekają się ci, którzy z nią walczą. Mówią oni, że „niektórzy wierzą w pechową liczbę 13, inni w klątwy i zaklęcia, inni w wodę święconą, a jeszcze inni w jeszcze coś innego!” I tak okazuje się, że za wiarą nie ma ani solidnej wiedzy (bo Boga nikt nie widział), ani choćby jednego uczucia (bo uczucia zależą od temperamentu człowieka). Dlatego chciałbym powtórzyć: słowo „uczucie” nie wystarczy, bo trzeba je wyjaśnić, oczyścić ze wszystkiego, co nie ma nic wspólnego z samą wiarą.
W czym jednak zawiera się wyjątkowość, absolutna osobliwość stanu, który nazywamy wiarą? W tym, że jest ona odpowiedzią. Odpowiedzią, która nie tylko zakłada obecność kogoś, komu się odpowiada, ale także potwierdza tę obecność. Można by powiedzieć trochę inaczej: wiara jest poruszeniem, kontrreakcją. Poruszeniem nie tylko duszy, lecz całego człowieka, całej jego istoty, która nagle coś rozpoznaje i poddaje się temu, co rozpoznała. W języku chrześcijaństwa właśnie o tym mówi się, że wiara jest od Boga, z Jego powołania. Jest to zawsze odpowiedź na Niego, czyli ludzkie oddanie się Temu, który sam Siebie również oddał. Pascal powiedział o tym zadziwiająco: „Bóg nam mówi: nie szukałbyś Mnie, jeśli jeszcze byś nie znalazł”.
I właśnie dlatego, że wiara jest odpowiedzią, wzajemnym ruchem, to zawsze pozostaje w niej poszukiwanie, pragnienie i walka. Szukam w sobie, w swoim doświadczeniu, odpowiedzi na pytanie „Dlaczego wierzę?” - i nie znajduję jej. Kim jest dla mnie Bóg? Kluczem do zrozumienia świata i życia? Nie, ponieważ jest dla mnie oczywiste, po pierwsze, że to nie z powodu pragnienia tego zrozumienia wierzę w Niego, a po drugie, że moja wiara w Niego po prostu nie wyjaśnia wszystkich tajemnic i zagadek świata. Nieraz musiałem stać przy łóżku dziecka konającego w straszliwej agonii. I czy mógłbym coś „wyjaśnić” otaczającym mnie osobom, „religijnie usprawiedliwić”, jak to czasami mówią, te męki, tę śmierć? Nie! Mogłem powiedzieć tylko jedno: „Bóg jest tutaj, Bóg jest!” Mogłem tylko wyznać całą niewspółmierność Jego obecności z naszymi bolesnymi, ziemskimi pytaniami.
Nie, wiara nie rodzi się z potrzeby wyjaśniania. Ale skąd w takim razie? Ze strachu przed pośmiertnymi mękami? Z namiętnego i ostatecznie egoistycznego wewnętrznego pragnienia, by nie zostać całkowicie unicestwionym? Nie, bo dziecinną paplaniną wydają mi się najinteligentniejsze filozoficzne rozważania na temat życia pozagrobowego, wieczności itd. Cóż ja o tym wszystkim wiem? Co mogę powiedzieć innym? Nie dlatego przecież wierzę w Boga, bo chcę życia pozagrobowego i wieczności, ale wierzę w życie wieczne, ponieważ wierzę w Boga.
Tak więc na to pytanie ponad wszystkie pytania "Dlaczego wierzę?" można odpowiedzieć tylko jedno: ponieważ Bóg dał mi tę wiarę i daje mi ją cały czas. Dał ją jako dar, w realności którego utwierdza mnie ta absolutnie niezależna od niczego na świecie radość i ten absolutnie niezależny od niczego pokój, które odczuwam w sobie w tych chwilach, kiedy słowo "Bóg" przestaje być tylko słowem, a staje się wylewającym się na mnie wodospadem światłości, miłości, piękna i prawdziwego życia. „Pokój i radość w Duchu Świętym” [Rz 14,17] - tak powiedział o tym apostoł Paweł i nie potrzeba innych słów. Gdy bowiem wierzysz i żyjesz wiarą, słowa nie są potrzebne, a są nawet niemożliwe.
Tekst: [za: cerkiew.pl] O. Aleksander Schmemann tłum. Jakub Oniszczuk
Foto: Archiwum POWP